Girdle Ness–Pennan (16 dzień/ 2 pętla)

Środa, 19 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Szkocja 2009
Relacja Ani:
"Rano przedzieraliśmy się przez dżunglę Aberdeen. Całe szczęście, była to wczesna pora, bo ok. 7:00, przez co ruch był mniejszy. Tym razem śniadanie jedliśmy tuż przy pięknej, piaszczystej plaży z widokiem na morze. Nie przeszkadzały nam nawet podmuchy silnego wiatru. Po jakimś czasie udało nam się pożegnać z Aberdeen i dotarliśmy, przedzierając się polną, błotnistą dróżką, do ruin Castle Cruden Bay. Do zamku mógł wejść każdy, o ile wcześniej pokonał błotnisty tor przeszkód. Nie trzeba było kupować biletów, a zwiedzić mogliśmy każdy zakamarek. Widok z wieży zamkowej na uderzające w skały, spiętrzone fale, zapierał dech w piersiach.
19 sierpnia obfitował w zamki. Ciekawa historia przydarzyła nam się, gdy dotarliśmy do wsi Inverugie, gdzie według mapy powinien być zamek. Pracującego na podwórku mieszkańca zapytaliśmy jak do niego trafić. Wytłumaczył nam, że powinniśmy się lekko cofnąć i skręcić w boczną uliczkę. Później trzeba było przedzierać się wąską ścieżynką prowadzącą wzdłuż rzeki, wdrapywać na wzgórze, a gdy już całkowicie zwątpiliśmy, że cokolwiek znajdziemy, ujrzeliśmy imponujących rozmiarów, dobrze zachowane ruiny zamku. Ukryte były w gęstym lesie i widać było, że rzadko kiedy ktoś je odwiedza. Zadowoleni wracając ponownie mijaliśmy tego samego mężczyznę, dziękując mu za wskazanie drogi. Gdy odjechaliśmy od niego na niespełna 50 metrów zobaczyliśmy kolejny zamek, a na nim tabliczka z napisem Inverugie Castle! Był to niewątpliwie zamek, który widniał na mapie. W takim razie co my wcześniej odkryliśmy i dlaczego tubylec nie wskazał nam zamku znajdującego się tak blisko niego, tylko inny, ukryty w gęstym lesie? Na te pytania do dziś nie znamy odpowiedzi. Ciekawym zabytkiem okazał się również zamek przerobiony później na latarnię morską. Szymon to wielki miłośnik zamków a Radek uwielbia odwiedzać latarnie morskie, zatem Kinnaird to idealne połączenie ich pasji.
Wieczór również pozwolił nam odkryć ciekawe ruiny, niezaznaczone na żadnej z naszych map. Dotarliśmy też do Pitsligo Castle, gdzie na murach widniały herby z datą 1577. Ruiny te były całkiem dobrze zachowane i zauważyć można było, że są ludzie, którzy o nie dbają i starają się by nie uległy całkowitemu zniszczeniu.

Dzień kończyliśmy zjeżdżając i niestety podjeżdżając pod dość sporych rozmiarów górki. Niektóre zjazdy miały aż 20% nachylenia! Późnym wieczorem przy blasku księżyca i naszych latarek, rozbiliśmy namioty na, jak się później okazało, nadmorskiej plaży."


Relacja Agaty:
"Dzień obfitujący w zameczki. W Inverugie szukaliśmy ruin i zapytaliśmy jakiegoś robotnika, on nas zawrócił trochę, potem się jeszcze dopytaliśmy i okazało się że całkiem fajne ruinki są w lesie, ale trzeba tam iść 15 minut. Po obfotografowaniu zamku, przejeżdżamy obok tego robotnika, pokazujemy mu, że znaleśliśmy zamek. Przejeżdżamy jakieś 50m i tuż przy drodze za siatką znajdują się mury, a na nich wielki napis: „Inverugie Castle HISTORIC MONUMENTS”. Czyli w jednej miejscowości były 2 zameczki, w tym jeden nigdzie na mapach nie zaznaczony... Radość Szymona nie miała granic. Potem we Friesburghu zatrzymaliśmy się przy Muzeum Latarni Morskich i okazało się że ta latarnia to kiedyś był zamek, na szczycie wieży którego zamontowano światło. (Radek ma hopla na punkcie latarni, Szymon na punkcie zamków, a to idealnie połączenie ;). Póśniej jeszcze w Rosehearty okazało się, że są dwa zamki, mimo że na mapach mieliśmy tylko jeden. Dziś 128 km. Nocleg na plaży."

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zylub

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]