Fort William–Taynuilt (10 dzień/ 2 pętla)

Czwartek, 13 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Szkocja 2009
Relacja Ani:
"Pakowanie namiotów wczesnym rankiem przebiegało w wyjątkowo szybkim tempie. Powodem naszej ekspresowej ewakuacji, były krzyki dwójki osób sprzątających okoliczne publiczne toalety. Okazało się, bowiem, że panu nie spodobało się, że jedno z nas rozwiesiło swoje mokre rzeczy w toalecie, za to pani zaparcie nas broniła. Po wyjaśnieniu sprawy i przeprosinach byliśmy gotowi do drogi.

Pogoda dopisywała, jechało się przyjemnie, no może poza chwilami, kiedy zachciewało mi się spać. Dziwnym trafem właśnie w takich momentach chłopcy mieli problemy z rowerami. Tym razem pękły aż dwie szprychy u Szymona i musiał on zdejmować całą oponę. Ja w tym czasie miałam 1,5 godzinną przerwę na drzemkę. Gdy rower Szymona wrócił do formy, a ja się wyspałam, mogliśmy jechać dalej. Ruszyliśmy do Barccoldine Castle. Okazało się, że znajduje się on w prywatnych rękach i ma dziwny różowawy kolor. Ogólnie nie przypadł on nam do gustu i chyba rower Radka poczuł to samo, bo odmówił posłuszeństwa–pękła felga! Tym razem sprawa była poważna. Nie było innej rady, jak wymienić ją na nową, co w miejscu oddalonym od dużych miast było trudne. Całe szczęście Radek zdołał jeszcze jechać. Po drodze pytaliśmy tubylców, czy przypadkiem nie mają starej felgi, ale wszyscy przecząco potrząsali głowami. Musieliśmy jak najszybciej znaleźć sklep rowery, a to oznaczało, że musimy wjechać do najbliższego większego miasta. Nadłożyliśmy nieco drogi, aby dotrzeć do Oban. Tam znaleźliśmy sklep rowerowy Evo Bikes, w którym udało się kupić nową felgę.
Właściciel sklepu był tak miły, że obniżył cenę i udostępnił nam specjalny sprzęt do centrowania kół. Po kilkugodzinnej, przymusowej przerwie, opuściliśmy Oban i powróciliśmy do wcześniej zaplanowanej trasy. Nocleg znaleźliśmy na parkingu na skrawku zieleni. Jak się później okazało, nie tylko nam spodobało się to miejsce. W nocy zostaliśmy otoczeni przez kilka przyczep kempingowych, które bardzo często wykorzystywane są przez turystów jako środek transportu. Podczas wyprawy widzieliśmy ogromną ilość różnych przyczep, zróżnicowanych względem zawartości portfela."

Relacja Agaty:
"Rano obudziły nas krzyki, przybiegła jakaś pani i pytała czy to nasze rzeczy wiszą w pomieszczeniu do przewijania niemowląt. Okazało się, że owszem, jeden z nas rozwiesił sobie tam pranie i o to kłóciła się ta pani z jakimś sprzątaczem. (Pani ogólnie nas broniła). Tak szybko to się chyba nigdy nie zmyliśmy. Tak zaczęty dzień okazał się dalej „urozmaicony”– Szymonowi znów poszły szprychy, ale dla odmiany 2 naraz i jedna tak że musiał zdejmować oponę. Pojechaliśmy do bardzo ładnego zameczku Barcaldine, niestety znów prywatnego. I tam okazało się, że Radkowi poszła felga. To już wymagało sklepu rowerowego, więc pojechaliśmy do Oban (nadrobiliśmy ok.10 km, bo to nie było po trasie, ale całe szczęście w niedaleko). Tam znaleśliśmy odpowiedni sklep, ale pan zaśpiewał kosmiczna cenę i jeszcze bardziej kosmiczny termin naprawy (na poniedziałek). Póśniej jak zobaczył, że chłopcy znają się na rzeczy i że zależy nam na czasie trochę zszedł z ceny i pożyczył potrzebne narzędzia. Kolejny przykład życzliwości Szkotów. Mimo takich postojów i przebojów zrobiliśmy 111 km."

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzadk

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]