Fort Augustus–Fort William (9 dzień/ 2 pętla)

Środa, 12 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Szkocja 2009
Relacja Ani:
"Pobudka o 6:00 rano, szybkie składanie namiotów i pakowanie się. Przed nami sporo kilometrów by dotrzeć do Fort William do stóp Ben Nevis–Złośliwej Góry. Około godziny 14:00 byliśmy na miejscu. Pogoda niestety znowu odstrasza, było pochmurno i padał deszcz. Po jakimś czasie, jak to jest ze szkocką pogodą–aura poprawiła się i mogliśmy zacząć wspinaczkę. Przed nami na wysokości 1343 m.n.p.m wznosił się ukryty za chmurami szczyt najwyższej góry Wielkiej Brytanii. Stojąc u jej stóp podziwialiśmy niesamowite widoki doliny Glen Nevis. Szlak początkowo wił się pomiędzy zielonymi pastwiskami, gdzie owiec było całe mnóstwo. Często spoglądając w górę widzieliśmy je jako białe plamki. To, że szczyt ukryty był w chmurach potęgowało naszą ciekawość i chęć zdobycia go. Podobno chmury na Ben Nevis są przez 355 dni w roku i tylko przez blisko 10 dni w ciągu roku można go podziwiać w całej okazałości.

Gdy pokonaliśmy już połowę drogi krajobraz powoli zmienił się, ucichły odgłosy owiec, trawa zrzedniała, a w jej miejsce pojawiły się twarde skały i kamienie. Byliśmy już troszkę zmęczeni, ale mimo to ochoczo pozdrawialiśmy schodzących już ze szczytu turystów. Ciekawostką jest to, że co jakiś czas mijaliśmy grupki osób ze swoimi pupilami–psami. Może to jakaś tradycja? Psy te dawały sobie świetnie radę z szlakiem pełnym kamieni.
Idąc dalej w górę zaczynaliśmy powoli tracić dobrą widoczność i towarzyszyła nam gęsta mgła i zimny wiatr. Z czasem zaczęliśmy ubierać się coraz cieplej. Nakładaliśmy kurtki i ciepłe bluzy. Radek nawet zrobił sobie czapkę z czarnego worka foliowego (wyglądała naprawdę profesjonalnie). Prowadzący nas do celu szlak stawał się coraz mniej rozpoznawalny, łatwo go było zgubić. Nie było tu oznakowań jak w Polskich Tatrach. Idąc dalej widzieliśmy skalne urwiska, na których zalegały jeszcze połacie śniegu. Wyglądało to naprawdę imponująco. Po krótkim czasie dostrzegliśmy upragniony szczyt. Nie pozostaliśmy na nim jednak długo. Nie pozwalał nam na to zimny i porywisty wiatr. Zrobiliśmy kilka zdjęć i zaczęliśmy podziwiać to, co zaskoczyło nas na szczycie, a mianowicie ruiny przypominające schron. Prawdopodobnie było to dawne schronisko bądź obserwatorium. Gdy udało nam się ponownie odszukać szlak, zaczęliśmy wracać. Podczas schodzenia pogoda znowu poprawiała się i mogliśmy dostrzec w oddali jeziorka skąpane w srebrnej poświacie. Wyglądało to wszystko przepięknie.
Porządnie zmęczeni, ale usatysfakcjonowani po ok 7 godz. marszu wróciliśmy do naszych rowerów i bagaży, które zostawiliśmy na ten czas tuż przy wejściu na szlak przy pobliskim sklepie turystycznym. Nie do pomyślenia by zrobić coś podobnego w Polsce. Szybko rozbiliśmy namioty, bo robiło się już ciemno a zmęczenie dawało już o sobie znać."


Relacja Agaty:
"Te upierdliwe muszki bardzo dobrze wpływały na nasze tempo zbierania się rano. Ale potem wymuszony postój szprychą… znów. Był zameczek widmo– obecny na mapie, ale poza tym nikt z miejscowych o nim nie słyszał, nikt nie mógł nam go wskazać, nie było żadnych oznaczeń... Tak że zamek w Tor chyba zapadł się pod ziemię. Koło południa już byliśmy w Visitor Centre w Fort William. Tak zjedliśmy, przeczekaliśmy deszcz (który w dzień też nas zmoczył) i koło 15 wyruszyliśmy podbijać najwyższy szczyt w Brytanii – Ben Nevis 1344 m n. p. m (albo 4406 ft). Szliśmy dość sprawnie, bo wejście zajęło nam 3 godzinki. Niestety szczyt był w chmurach. Nocowaliśmy pod schroniskiem, niedaleko łazienek, więc każde z nas korzystało jak mogło (nie tylko się umyliśmy, ale też wypraliśmy co nieco).

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa obiek

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]