Heilam–Scourie (5 dzień/ 1 pętla)

Sobota, 8 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Szkocja 2009
Relacja Ani:
"Ten dzień byłby bardzo udany gdyby nie fakt, że nasze rowery łaskawie odmówiły posłuszeństwa. Jak zwykle zawiniła dętka w rowerze Radka i dziwnym zbiegiem okoliczności ponownie pękła szprycha u Szymona. Udało nam się dojechać do najbliższych zabudowań i tam zabraliśmy się za przygotowywanie śniadania. Chłopaki wzięli się za naprawę swoich „rumaków″. Mieliśmy płatki, do których brakowało mleka, a do najbliższego sklepu kilkanaście mil. Zastanawialiśmy się co zrobić? Przyszło nam do głowy, by przejść się do pobliskich domów i odkupić od miejscowych mleko. I tym razem Szkoci nie zawiedli. Oddali nam resztę mleka, którą mieli i w sumie uzbierało się go tyle, że spokojnie wystarczyło na śniadanie dla czterech osób. Po naprawieniu rowerów mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Gdy przejechaliśmy kilka mil, ujrzeliśmy przepiękny widok–plaża jak z filmu! żółty piasek, czyste, błękitne, spienione fale oceanu i wszystko to otoczone skalnymi klifami–ach bajka! Nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności kąpieli i zanurzyliśmy się w lodowatej wodzie oceanu. Mimo mrożącego zimna przyjemność była ogromna.
Po krótkim relaksie na plaży przebraliśmy się w koszulki od Airbike i udaliśmy się do Durness, gdzie odwiedziliśmy tamtejszą jaskinię. Robiła wrażenie, ale tłumy turystów odstraszyły nas na tyle, by już po kilkunastu minutach opuścić to miejsce i udać się w dalszą drogę. Szkocka aura nie dawała za wygraną i tym razem też pokrzyżowała nam plany. Zostaliśmy uziemieni na dobre dwie godziny w miejscowym hostelu, w którym mieliśmy okazję podładować baterie do kamery, aparatu i telefonów. Gdy przestało padać, ruszyliśmy w drogę. Jako, że Durness było ostatnią większą miejscowością na naszej drodze, zaopatrzyliśmy się w prowiant. Przed nami trudna trasa, gdyż wjeżdżaliśmy w teren górzysty, a wiatr mieliśmy prosto w twarz. Ale i tym przeciwnościom daliśmy radę. W trudnym podjeśdzie pomagał mi i Agacie Szymon, który nauczył nas jazdy za nim „na kole″. Technika ta polegała na tym, że jechał on jako pierwszy i wziął na siebie cały opór powietrza, a my jechałyśmy za nim w tunelu aerodynamicznym. Warunkiem udanej jazdy były niewielkie odległości miedzy rowerzystami, co czasem bywało trudne. Po kilku morderczych podjazdach znaleźliśmy świetny nocleg na terenie straży pożarnej. Na szczęście nie było żadnego alarmu w nocy, chociaż nie wiem czy by nas zbudził."

Relacja Agaty:
"Znów dzień rozpoczęty dętka Radka (tym razem tylna). Potem znów siadały szprychy Szymona (jakaś dziwna ta zależność ;).
Widoczki zapierające dech w piersiach. Jeśdziliśmy po dzikich terenach Szkocji. Pustkowia takie, że nie było skąd wody do butelek wziąć, o sklepie nawet nie wspominając. W końcu znalazły się jakieś domy, a w nich bardzo mili ludzie, którzy dali nam mleko. Póśniej kapaliśmy się w Oceanie.
Plaża piękna, ale woda lodowata:). Czyści i pachnący pojechaliśmy do Durness, do jaskini z pięknym wodospadem. Tam tez znaleśliśmy przyjazny hostel, w którym podładowaliśmy sobie baterie i przeczekaliśmy deszcz. Potem zaczęła się jazda pod wiatr i pod górki. Szymon uczył mnie i Anię jazdy „na kole”.A potem nocleg przy straży pożarnej. W końcu to miejsce publiczne, co nie?"

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa typan

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]