Relacja Szymona

Sobota, 22 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Szkocja 2009
Relacja Szymona:
"Szkocja– to słowo działało na mnie jak magnez przez długie lata. Wystarczyło, że ktoś wspomniał o niej, to mimowolnie nadstawiałem uszu. Z tym większą niecierpliwością czekałem, ażwsiądziemy na rowery i ruszymy na podbój nieznanych terenów. Szczerze przyznam,że nie zawiodłem się. Szkocja urzekła mnie swoim dzikim charakterem i jakże nieprzewidywalną pogodą. Mógłbym napisać 40 stron, a i tak nie oddałbym wszystkich walorów tego kraju tak samo jak dzikości przyrody, z którą przyszło nam się w ciągu tych 3 tygodni zmierzyć. Biorąc pod uwagę temat przewodni naszej wyprawy, skupię się zatem tylko na zamkach, które mnie osobiście urzekły. I nie mam zamiaru opisywać tutaj słynnych zamków takich jak Stirling, Dunrobin czy ruin zamku Dunnottar. Każdy z tych zamków jest szeroko opisywany w przewodnikach. Są to, co prawda piękne zamki, ale poprzez masową turystykę tracą otoczkę dzikości oraz niedostępności. Nam udało się znaleźć kilka miejsc rzadko odwiedzanych przez turystów. Nie były to wysokie mury obronne, potężne baszty, czy mosty zwodzone, a fragmenty murów na skałach, pozostałości po wie życzkach i ledwo widoczne zarysy fos. Jednak w połączeniu z lokalizacją na klifach, mocno wiejącym wiatrem oraz odgłosami owiec wzbudzały we mnie du żo większe uczucia, ani żeli majestatyczne budowle średniowiecza. Każdy z tych zakątków posiadał swego rodzaju klimat, którego często brakuje odnowionym, nastawionym na turystów zamkom.

Przede wszystkim chciałbym wspomnieć o Bucholly Castle. Ruiny tego zamku są naniesione tylko na niektórych mapach. Nie prowadzą do nich żadne drogowskazy. My, aby do niego dotrzeć przeskakiwaliśmy płoty, przedzieraliśmy się przez pastwisko owiec oraz wyginaliśmy ciało by uniknąć starcia z drutem kolczastym. Zostaliśmy wynagrodzeni przepięknym widokiem na ruiny zamku królującego na klifie. Do dzisiejszych czasów zachowała się jedna ściana zamku. Zamek ten wybudowany został przez Sweyna Asliefsona ok. 1140 roku. Pierwotną nazwą był Lamaborg. Dopiero w XIII wieku, gdy został przejęty i rozbudowany przez rodzinę Mowat przyjął nazwę Bucholie (Bucholly). W ich posiadaniu był do roku 1661. Po tym okresie popadł w ruinę i nie odzyskał już swojej świetności. W ten sposób możemy podziwiać jego pozostałości, które połączone z hukiem uderzających o klify fal, beczeniem owiec, odgłosami mew oraz wiejącym z nad morza wiatrem powodują, że nie ma się ochoty opuszczać tego miejsca. I tak też było ze mną, a gdy dodam do tego piękno zachodzącego słońca oraz brak kogokolwiek (poza owcami), to uzyskam obraz, który urzekł mnie do tego stopnia, iż nie łatwo mi było się z nim rozstać.
W podobnym tonie odebrałem zamek Old Wick. Wybudowany w XII wieku pełnił rolę obronną przez kolejne 600 lat , do momentu kiedy to został opuszczony. Do dzisiaj zachował się tylko skrawek jednej komnaty. To, co zobaczyłem, to strome skaliste wybrzeże raz po raz zmagające się z morskimi falami, z jednej strony równy jak stół brzeg, z innej znowu postrzępiony i ułożony ze skał niczym klocki lego przypominając w ten sposób bardziej nasze góry stołowe aniżeli morskie wybrzeże, które zwykliśmy odwiedzać nad naszym Bałtykiem.
Kolejnymi ruinami, które odbiły swą pieczęć w mej pamięci umiejscowione są w Cruden Bay. Są to pozostałości po nowym (XVw) zamku Slains. Został on wybudowany po zniszczeniu starego XIII wiecznego zamku (później nazwany Old Slains) umiejscowionego przy miejscowości Collieston i zniszczonego przez króla Jamesa VI w 1594r. Nowy zamek Slains przez długi czas służył swym domownikom i był dla nich schronieniem. W tym czasie przeszedł kilka rekonstrukcji i dopiero XX w przyniósł jego upadek. Obecnie możemy podziwiać jego majestatyczne ruiny, które położone na skalistym wzgórzu pięknie komponują się z położonym niżej wybrzeżem. Porywisty wiatr, który nie pozwalał złapać oddechu, oraz wzburzone fale rozpryskujące się na skałach, to rzeczy, które na długo pozostaną w mej pamięci. Uzupełnieniem magicznego krajobrazu jest błotnista, wyboista droga, brak drogowskazów do zamku, oraz dzika i nieujarzmiona przyroda.

Findlater to zamek, który przyszło nam zwiedzać w deszczu. Położony jest w podobny sposób jak najsłynniejszy szkocki zamek Dunnotar, czyli jego fundamenty zbudowane są na półwyspie o wysokości 15m, a jedynym wejściem do zamku jest wąski przesmyk połączony kamiennym mostem z lądem. W półwysep raz po raz uderzają wzburzone fale, przez co reszta wybrzeża jest poszarpana i skalista. Zamek wybudowany został prawdopodobnie przez Johna Sinclaira w XIV wieku. Jego usytuowanie powodowało, że był on bardzo ciężki do sforsowania i opierał się wielokrotnie najazdom. W 1600 roku został opuszczony i popadł w ruinę. Do dzisiaj zachowały się tylko fragmenty murów. Niestety drogowskazy do zamku są słabo widoczne i nieczytelne, poza tym w miejscu, gdzie powinniśmy skierować się ku morzu, ewidentnie ktoś przestawił znak, przez co początkowo pomyliliśmy drogę. Przy ruinach na pewno pozostałbym dłużej, gdyby nie szkocka, deszczowa pogoda, która uprzykrzyła niestety zwiedzanie tego fascynującego miejsca. Jednak tego dnia utwierdziłem się w przekonaniu o zamkowym eldorado oraz nieprzewidywalności pogody w Szkocji.
Zamki, o których wspomniałem to zaledwie cząstka porozrzucanych po całej Szkocji średniowiecznych umocnień. Nam, dzięki sponsorom, dane było zobaczyć 55 z nich. Dzięki głównemu sponsorowi czeskiej firmie Loap spaliśmy w ciepłych śpiworach oraz wygodnych namiotach. Firma ta zasponsorowała nam peleryny, dzięki którym nie straszne nam były obiady w deszczu. Natomiast od firmy Airbike otrzymaliśmy stroje kolarskie, w których byliśmy widoczni na drodze. Zamkowe, ciemne zakamarki oraz namiot w nocy penetrować mogliśmy przy pomocy latarek taktycznych od 4sevens."

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iniem

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]